Co myślę o tej książce? Nie żywię do niej żadnej sympatii. Uważam ją za obrzydliwą i nieatrakcyjną i jestem bardzo zasmucony, że ją napisałem. Ale to jest to, co miałem do powiedzenia. Zaczęła żyć własnym życiem i kiedy teraz cofnę się i spojrzę na to, co stworzyłem, patrzę na to z niesmakiem. Gdybym mógł, włożyłbym wszystkie te okropne myśli do pudełka, zapieczętował je na zawsze, a potem wyszedł i zaczął żyć. Biegałbym w słońcu, cieszył się wolnością i rozkoszował sobą. Ale właśnie o to chodzi. Nie mogę wyjść i zacząć żyć, bo to nie jest życie. Zamiast tego mówię do ciebie z miejsca, które teraz zajmuję, między życiem a śmiercią.

Salvador Dali powiedział: "Każdego ranka, kiedy się budzę, ponownie doświadczam najwyższej przyjemności. To bycie Salvadorem Dali". Tak właśnie czułem się w moim życiu. Zajęło mi dużo czasu i pracy, aby zasłużyć na to uczucie. Wszystko, czego pragnąłem od lat, było tuż przede mną. Zamierzałem uzyskać tytuł doktora prawa i doktora filozofii. Moim planem było, między innymi, zostać profesorem filozofii przynajmniej przez jakiś czas. Wierzyłem, że mam szczególny dar i mogę być nie tylko dobrym, ale wręcz wspaniałym profesorem.

Ale potrzebowałem też przygody, a studia prawnicze dałyby mi możliwość łatwego znalezienia ekscytującej pracy na całym świecie. W weekendy wspinałem się po górach, skakałem i bawiłem się w oceanie. Brałem miesiące wolnego - podróże, przygoda, dziewczyny, zabawa, awantury, wolność! Wydając moje barbarzyńskie YAWP na dachach całego świata! Trzy tygodnie po mojej podróży, kilka godzin na południe od Acapulco, osioł przebiegł przede mną, a ja uderzyłem w niego jadąc około sześćdziesięciu mil na godzinę. Doskonale pamiętam każdy szczegół.

Dwa osły znajdowały się po lewej stronie drogi. Jeden z nich wyglądał na płochliwego, gdy się zbliżałem. Natychmiast przypomniałem sobie coś z mojego kursu bezpieczeństwa na motocyklu o unikaniu ścigających psów poprzez przyspieszenie w odpowiednim momencie. Jednocześnie zdałem sobie sprawę, że to nie ma zastosowania, ale właśnie wtedy czułem się nieco agresywny i niecierpliwy. Oczywiście spodziewałem się tego rodzaju rzeczy podczas podróży, ale byłem trochę niecierpliwy, aby dotrzeć do Gwatemali. Gdy tylko wpadłem na pomysł przyspieszenia, zrobiłem to. Osioł, prawdopodobnie zaalarmowany dźwiękiem silnika, gwałtownie wskoczył na drogę, podskakując, jakby ktoś go biczował. Potem równie nagle rozluźnił się, swobodnie truchtał i zatrzymał się tuż przede mną. Powinienem był wysłać wiadomość z mózgu do prawej ręki i stopy, nakazując im uruchomienie hamulców, ale sytuacja nieco mnie zakłopotała, więc nie zareagowałem prawidłowo. Nie mam żadnego doświadczenia z osłami, więc było to dla mnie prawie tak dziwaczne, jakby to był hipopotam. "Osioł?" Tak zareagował mój mózg. "Osioł?!"

Więc zamiast hamować, próbowałem ominąć go z prawej strony, ale jego głowa była tuż przy krawędzi drogi, a poboczem był rów. Wszystko to wydarzyło się w ciągu kilku sekund. Żywe szczegóły, z jakimi pamiętam te ostatnie chwile, są dość wyraźne w moim umyśle. Aż do samego punktu uderzenia mój obraz twarzy osła był doskonale ostry. Widziałem teksturę jego futrzanej głowy w coraz większym zbliżeniu, gdy moje oczy zbliżyły się do niego na odległość około trzech stóp. Kolejna rzecz może zabrzmieć dziwnie lub nie, ale tuż przed tym, jak lewy koniec mojej kierownicy uderzył w jego twarz i zabił go, dostrzegłem, że wyraża on jakąś emocję. Wyglądał na nieco załamanego lub skruszonego. Może to zwykłe pochylenie głowy sprawiło, że odniosłem takie wrażenie, ale wydawało się, że opuścił ją nieco bardziej niż zwykle i spuścił wzrok w dół, jak maltretowany pies, posłusznie pogodzony z nadchodzącym ciosem. A może moja wyobraźnia mnie poniosła. W każdym razie od tamtej pory wiele razy powtarzałem sobie "Pieprzony osioł!", ale prawda jest taka, że nie mam do niego urazy. Mam nadzieję, że miał dobre ośle życie.

Złamałem kręg T5, ale mój "poziom" jako paraplegika to T4. Litera "T" oznacza "piersiowy", co oznacza, że jestem sparaliżowany poniżej poziomu czwartego kręgu piersiowego. Oznacza to, że nie mogę czuć, poruszać się ani kontrolować niczego poniżej sutków. Na samym początku musimy sobie coś wyjaśnić. To po prostu aksjomatyczne i niepodważalne, że wszystko poniżej moich sutków nie jest już mną. Stąd tytuł tej pracy, "Dwie ręce i głowa".

Inną uparcie utrzymującą się iluzją jest to, że kiedy na mnie patrzysz, myślisz, że widzisz całą osobę. Po pierwsze. Właśnie teraz, raz na zawsze i na zawsze, rozbij tę iluzję. Jestem dwiema rękami i głową, przymocowanymi do dwóch trzecich zwłok. Jedyna różnica polega na tym, że jest to żywy, srający, sikający, szarpiący się, drgający trup. Aby to sobie zwizualizować, owiń wokół siebie ręcznik na wysokość swoich sutków i spójrz w lustro. To, co znajduje się powyżej ręcznika, to ja. To, co znajduje się poniżej linii, to bezwładna, uciążliwie ciężka, martwa bryła mięsa wydzielającego odpady, którą mam nosić na zawsze. Czasami patrzę na ludzi i rysuję w myślach tę wyimaginowaną linię. Zrób to sam i zobacz, ile znajduje się poniżej niej. To, co kiedyś było moim ukochanym ciałem, teraz jest rzeczą. Jestem brutalnie, niewyobrażalnie okaleczoną istotą ludzką. Jeśli myślisz, że obcinanie ludziom nóg i genitaliów lub rozbijanie ich na pastę zbliża się do limitu tego, co makabryczne, to nie posunąłeś swojej wyobraźni wystarczająco daleko, by pojąć coś znacznie bardziej przerażającego. Jeśli myślisz, że tego typu rzeczy są gorsze niż paraplegia, dajesz się zwieść iluzji.


Nagłe wyzdrowienie i znalezienie się w sprawnym ciele zajęłoby paraplegikowi dużo czasu, a im dłużej byłby sparaliżowany, tym dłużej by to trwało. Nie mieliby pojęcia, jak używać mowy ciała i wchodzić w interakcje z innymi, tak jak robią to normalni, sprawni ludzie. Tak jak teraz ludzie dziwnie reagują na mnie, tak magicznie uzdrowiony paraplegik doświadczyłby silnego szoku kulturowego. Gogol pisał o nieporadnym mężczyźnie, który "nie wiedział, gdzie położyć ręce, stopy lub jakąkolwiek inną część siebie". Taki właśnie byłby magicznie uzdrowiony, długoletni paraplegik. Osobowość ma swoje tempo. Ma przepływ i rytm. Moja jest zatrzymana, zahamowana. Nie tylko duża część mojej osobowości jest uwięziona, ale wiele z tego, co próbuję wyrazić, po prostu nie funkcjonuje prawidłowo. Nie wychodzi to dobrze bez odpowiednich gestów i ruchów. Czasami prezentuję się absurdalnie, bo chcę zażartować lub zrobić coś spontanicznego, ale to wychodzi słabo, płasko i żałośnie.

Wyrażanie siebie słowami i wyrażanie siebie ciałem to dwie rzeczy, które zasadniczo różnią się od siebie. Jedno nigdy nie zastąpi drugiego, więc to, co straciłem, jest nie do zastąpienia. Wiele z tego, co można powiedzieć za pomocą ciała, można wyjaśnić słowami, ale wiele z tego nie można. Stos papierów z czarnymi kropkami pozwala wyjaśnić symfonię, ale jednocześnie jej nie wyjaśnia. Ten stos papierów i rzeczywiste zaistnienie symfonii nie są identyczne. Próba wyjaśnienia rzeczy, które w przeciwnym razie moglibyśmy wyrazić za pomocą naszych ciał, ma zupełnie inny wpływ na ludzi, tak jak wręczenie im stosu papierów i zabranie ich na symfonię to dwie różne rzeczy. Nie mówimy kobiecie: "Wyobraź sobie, że stoję obok ciebie i przysuwam się bliżej, obracając przód ciała bardziej w twoją stronę. Chciałbym ocenić twoją reakcję i sprawdzić, czy uzasadniony jest dalszy postęp seksualny. Powiedz mi, jaka byłaby twoja reakcja". Camus mówi: "Wiesz, czym jest urok: sposobem na uzyskanie odpowiedzi twierdzącej bez zadawania wyraźnego pytania". Wybrałem seksualność jako przykład, ponieważ jej funkcjonowanie często celowo nie jest jawne, więc łatwiej dostrzegamy ostry kontrast. Ale używamy komunikacji niewerbalnej przez cały czas, nieustannie, każdego dnia, gdy jesteśmy w pobliżu innych ludzi.

Moje wyrażanie tego, kim jestem, staje się często sterylne, niezgrabne. Brakuje mu gracji i subtelności. Porównaj tancerza baletowego z "tancerzem" na wózku inwalidzkim. Albo lepiej, zawiń tancerza baletowego w śpiwór po szyję, a następnie każ mu wyjść na scenę i wyrazić siebie. To samo porównanie dotyczy mojej zdolności do wyrażania tego, kim jestem w tym ciele i na tym wózku inwalidzkim. Analogia jest czysta. Jeśli jej nie widzisz, przyjrzyj się uważniej. "Musisz tylko znaleźć nowy sposób na wyrażenie tych samych rzeczy". Dzięki. Często mówię teraz niezręczne i głupie rzeczy, ponieważ czuję się tak ograniczony, jakbym musiał coś powiedzieć lub wejść w interakcję w jakiś sposób, ale jestem tak ograniczony w tym, jak mogę to zrobić, że w końcu staram się zbyt mocno i jestem niedorzeczny. Nie sądzę, że jest to przede wszystkim pragnienie uwagi, ale po prostu entuzjastyczne pragnienie interakcji z innymi w energiczny i ożywiony sposób. Ale nie mam do dyspozycji tych samych narzędzi, więc wszystko wychodzi źle. Kończy się to niepokojąco i żałośnie, jak dziecko bez rąk biegające po boisku do koszykówki i próbujące uczestniczyć w grze. Kiedy próbuję wyrazić siebie w określony sposób, przypomina to szarady. Szarady są zabawne, ponieważ skoro jesteśmy ograniczeni w komunikacji w określony sposób, stajemy się komiczni i często śmieszni, próbując przekazać coś w inny sposób. Ale mój rodzaj szarad wcale nie jest zabawny, ponieważ często desperacko chcę wyrazić swoje uczucia, ale nie mogę. Jeśli chodzi o to, że z czasem stałbym się bardziej naturalny i pełen wdzięku, to się zgodzę. Ale w takim przypadku albo będę musiał zaakceptować ograniczone możliwości wyrażania siebie, albo moje pragnienia wygasną.

Wiele osób mówi, że nie powinienem przejmować się tym, jak inni na mnie reagują, ale tym, kim jestem. Ale rozróżnienie między tym, kim jesteśmy dla siebie, a tym, kim jesteśmy dla innych, jest co najmniej rozmyte. Być może jakiś mnich w jaskini może zrezygnować z relacji "daj i weź", która istnieje między ludźmi i pomaga tworzyć nasze wyobrażenia o nas samych, ale ja nie jestem tego rodzaju istotą i nie chcę nią być. Co to znaczy mieć inteligencję, odwagę lub cierpliwość, albo być atrakcyjnym, zabawnym lub ekscytującym, bez porównywania się z innymi ludźmi i obserwowania ich reakcji na nas? Wyobraź sobie komika, który nigdy nie rozśmieszył ani jednej osoby. Czy jest on zabawny? Faktem jest, że nie jestem tak atrakcyjny, zabawny, ekscytujący czy wartościowy dla innych, jak byłem wcześniej i podobnie jak w przypadku wielu innych rzeczy związanych z moim stanem, zaprzeczanie temu jest zmuszaniem się do wniosków, których żadna zdrowa osoba nigdy by nie zaakceptowała.

Wyobraź sobie następującą wymianę zdań:

A: "Spotkałem najbardziej niesamowitego faceta ostatniej nocy. Miał najbardziej zabawną i żywiołową osobowość ze wszystkich, których kiedykolwiek spotkałem. Mówię o energicznym, żywiołowym, pełnym życia, uduchowionym, nieposkromionym. Po prostu dziki człowiek! Sprawiał, że dziewczyny chichotały jak szalone z powodu jego wygłupów. Był życiem imprezy jak nikt, kogo kiedykolwiek widziałem.

B: "Jak się nazywał?"

A: "Stephen Hawking".

Czuję się jak na rozprawie sądowej.

Zarzuty: Czuję się tak, jak się czuję tylko dlatego, że coś jest ze mną nie tak pod względem emocjonalnym, psychologicznym, duchowym lub intelektualnym. Możliwości są, ale ja ich po prostu nie widzę. Moja postawa, która jest tak naprawdę moją prawdziwą niepełnosprawnością, byłaby inna, gdyby nie pewne braki, niedociągnięcia lub brak głębi. Jestem zdezorientowany, a mój smutek, rozpacz lub depresja przeszkadzają mi w jasnym zrozumieniu i "zobaczeniu światła na końcu tunelu". Gdybym poszedł na terapię, wziął leki lub porozmawiał z innymi kalekami, miałbym szansę zyskać perspektywę, której mi brakuje. Ktoś zawsze wie coś, czego ja nie wiem. Wszyscy zawsze mają odpowiedzi, a kiedy próbuję wyrazić swoje zdanie na temat makabrycznej, potwornej rzeczy, która mi się przydarzyła, prawie zawsze znajduję się w defensywie i jeśli mam być traktowany poważnie, muszę w jakiś sposób wykonać wydawałoby się niemożliwe zadanie przekonania otaczających mnie osób, że jestem zdrowy na umyśle. A jeśli chodzi o osoby niepełnosprawne, wystarczy pomyśleć przez chwilę, aby zobaczyć, jak zagrażająca jest myśl, że jestem zdrowy na umyśle, ponieważ musieliby wtedy przyznać, że osoba o zdrowych zmysłach mogłaby rozsądnie postrzegać swoje życie nie tylko jako gorsze, ale tak gorzko gorsze, że śmierć jest jedyną odpowiedzią. Potrzebują, by coś było ze mną nie tak. Rzeczywiście coś jest ze mną nie tak, ale nie jest to tym, czym chcieliby, żeby było. Mam tylko jeden poważny problem w życiu i jest nim bycie sparaliżowanym.

Warto tu krótko wspomnieć o pewnym medycznym cudzie, który wprawił w osłupienie każdego neurologa, psychiatrę i lekarza w ogóle. Jest to pytanie o to, w jaki sposób każda osoba, która doznała urazu rdzenia kręgowego, spontanicznie staje się tak głęboka. Tajemnica jest naprawdę wielka, ponieważ bez względu na to, jaki mam problem ze sposobem, w jaki rzeczy zmieniły się w moim życiu, oni mają o wiele głębszy punkt widzenia, który mogą wnieść, aby wszystko stało się wspaniałe. Więc jeśli jestem niezadowolony z tego, że nie jestem w stanie odczuwać swojego penisa, na przykład, to tylko dlatego, że jestem płytki i brakuje mi prawdziwego i głębokiego docenienia tego, czym naprawdę jest kochanie się z kobietą. I oczywiście wszystko inne, co straciłem, jest tylko przypadkowe. Głębokie spojrzenie na życie pozwoliłoby mi to dostrzec. Te wzniosłe dusze latają w eterze, daleko ponad resztą z nas. Jak mógłbym mieć nadzieję na zgłębienie ich głębi? Jak myślisz, drogi czytelniku? Czy możesz rozwikłać dla mnie tę tajemnicę?

Kiedyś myślałem, że to religijni w swojej obronie istnienia Boga i prawdziwości swoich religii dopuścili się najbardziej zawiłego, nieuczciwego, samooszukującego się, pełnego zaprzeczeń aktu wypatroszenia rozumu i prawdy, jaki kiedykolwiek osiągnięto na Ziemi. Ale myliłem się - to osoby niepełnosprawne. Fantastyczny zakres, w jakim zniekształcają, wypaczają i odwracają rzeczywistość, zadziwia wyobraźnię. Jest to absolutnie zdumiewające i pozostawia człowieka w całkowitym osłupieniu. Tak więc moje ogólne odczucie jest takie, że chociaż prawda jest tuż przede mną i przed wszystkimi innymi tak jasna jak dzień, w jakiś sposób nieustannie jestem w konflikcie z ludźmi, którzy chcą stanowczo twierdzić, że nie widzę rzeczy jasno. Być może najtrudniejszą rzeczą jest to, jak często ludzie mówią mi rzeczy, w które tak naprawdę nie wierzą. To jest właśnie to. Myślę o wyrażeniu "słoń na stole w jadalni". Ja widzę słonia. Wszyscy inni widzą słonia. Wtedy wszyscy zaczynają próbować to wytłumaczyć. Ale w tym przypadku to nie jest słoń - to raczej brontozaur. Częścią tego, co jest tak frustrujące w próbach poruszenia tego tematu, jest to, że ludzie są tak niekonsekwentni. Powiedzą jedną rzecz, ale gdy zostaną przyciśnięci, będą zmieniać zdanie i zrobią wszystko, aby uniknąć pewnych wniosków. Gdyby ludzie byli tak pilni, wytrwali i niestrudzeni w doskonaleniu się, jak w swoich wysiłkach unikania rzeczywistości, świat mógłby być innym miejscem.

Pomyślmy o tym, co dzieje się, gdy nie ma zewnętrznych sił kontrolujących ludzkie wyobrażenia o sobie i świecie. Jeśli myślisz, że jesteś najszybszą osobą w okolicy, wyścig pieszy szybko da ci odpowiedź. Ale niektóre rzeczy nigdy nie są testowane. Dlatego ludzie wierzą, że za kometą znajduje się statek kosmiczny, że jest na nim Jezus i jeśli się zabiją, to odlecą razem z nim. Takich historii pełno jest na naszej szalonej planecie. Ale w przypadku osób niepełnosprawnych osoby z zewnątrz zazwyczaj umacniają fałsz. Chodzi mi o to, że nikt nigdy nie zadaje sobie trudu, by wyprowadzić niepełnosprawnych z błędu, gdy ci wysuwają oburzające twierdzenia. Dlaczego mieliby to robić? Jakiemu celowi miałoby to służyć? Wyobraź sobie, że kaleki mężczyzna wchodzi na scenę w audytorium i opowiada wszystkim, jak wspiął się na górę i że nie ma nic, czego nie mógłby zrobić. Hurra!

Ale wtedy jakaś kobieta wstaje i mówi: "Daj spokój. Tak naprawdę nie wspiąłeś się na górę. Wspiął się na nią inny facet, a ty po prostu wciągnąłeś się za nim na linie". Tego dnia z pewnością straci kilku przyjaciół, ale oczywiście będzie mieć rację. Nikt nie powie: "Wiecie chłopaki, tym kalekom robi się trochę za dobrze i myślą, że mogą robić różne rzeczy, których nie mogą. Musimy im pokazać, jak bardzo są upośledzeni, żeby nauczyli się trochę pokory". Nie, po prostu uważa się za dobre maniery, aby pozwolić niepełnosprawnym wysuwać dowolne roszczenia i nie zaprzeczać im.

Bo tak naprawdę, nie będzie to miało większego znaczenia, gdy później będziesz radośnie hasał po polach ze swoją piękną dziewczyną i spędzał miło czas, prawda? Nie będzie ich przecież z wami! Gdybym nadal był pełnosprawny, a paraplegik powiedziałby mi, że może zrobić wszystko, co ja, pomyślałbym tylko: "Wygląda na to, że bycie kaleką spierdoliło mu też umysł, bo to szaleństwo". Nie jestem pewien, co tak naprawdę bym mu powiedział, ale wiem, że nie byłoby to to, tak samo jak wiem, że nie poświęciłbym czasu na wyprowadzenie go z błędu. Naprawdę nie lubię czuć się zmuszony do ulegania ludzkim iluzjom, więc prawdopodobnie po prostu bym go unikał. Tak więc niepełnosprawni mogą w zasadzie mówić, co tylko zechcą. Uzyskują rodzaj de facto moralnej nieomylności, ponieważ nikt nie będzie się z nimi spierał.

Powiem ci o jednej z największych tragedii paraplegii i urazów rdzenia kręgowego w ogóle. Chociaż powiedziałem wcześniej, że uważam za niezwykle mało prawdopodobne, że zostałbym wyleczony, gdybym żył, uważam również za całkiem prawdopodobne, że pewnego dnia nauka będzie w stanie zregenerować uszkodzone rdzenie kręgowe. Gdyby dołożono wszelkich starań, a zasoby byłyby obficie dostępne, mogłoby to nastąpić w ciągu zaledwie kilku lat. Nie wiem. Tragedia ma związek z faktem, że tak wiele osób z urazami rdzenia kręgowego odczuwa silną desperację i ból, tak jak ja, ale aby nie być jeszcze bardziej wyobcowanymi, muszą udawać. Wzmacnia to ich złudzenia, zaprzeczenia i fałsz. Pomyśl o tym. Pewnego dnia doznajesz druzgocącego urazu, w wyniku którego stajesz się niepełnosprawny. Jesteś przerażony, zdezorientowany i masz złamane serce, a ostatnią rzeczą, jaką mógłbyś znieść, byłaby izolacja od innych ludzi. Ale ludzie porzucają tych, którzy są ciągle negatywni, podczas gdy z drugiej strony pozytywne postawy są atrakcyjne. Więc po prostu uzyskujesz wsparcie od innych, najlepiej jak potrafisz. Wygląda to mniej więcej tak:

Kaleka: "Nie godzę się akceptować żadnych ograniczeń".

Społeczeństwo: "Brawo!".

Kaleka: "Nie jestem niepełnosprawny".

Społeczeństwo: "To jest duch! Jesteś taki silny! Jesteś taki odważny!"

Kaleka: "Mogę zrobić wszystko, co mogłem zrobić wcześniej, po prostu robię to inaczej".

Społeczeństwo: "Do boju mistrzu! Jesteś niesamowity! Jesteś inspiracją!"

Mój przyjaciel, który jest paraplegikiem, ma nazwę dla niepełnosprawnych, którzy mówią takie rzeczy, jak te, o których wspomniałem powyżej: "youcanstillers". Niedawno powiedziała mi: "Chore jest to, że ja sama mogłabym mówić takie rzeczy publicznie, bo inaczej brzmię na zgorzkniałą i nieszczęśliwą". Ale prawda jest po prostu prawdą, więc pojawia się pytanie, dlaczego jest cenna. Może się to wydawać dziwnym pytaniem, ale faktem jest, że jeśli chcesz, aby ludzie zachowywali się w określony sposób i mieli określone postawy, kłamstwa są czasami o wiele, wiele bardziej skuteczne niż prawda. Z łatwością można znaleźć milion przykładów. Tak więc w tym przypadku prawda jest cenna po części dlatego, że wiele osób z urazami rdzenia kręgowego twierdzi, że jedynym powodem, dla którego się nie zabijają, jest nadzieja na wyleczenie. Inni mówią, że to dlatego, że choć nienawidzą swojego życia, są zbyt przerażeni, by je zakończyć. Jeszcze inni, którzy są tak niepełnosprawni, że trudno byłoby im nawet zrobić to fizycznie, powiedzieli, że po prostu czekają, aż wspomagane samobójstwo będzie legalne. Skąd to wiem? Ponieważ mi o tym mówią! Mówią takie rzeczy! Ale jeśli wszyscy uważają, że bycie paraplegikiem jest w porządku, nie będzie żadnego poczucia pilności ze strony tych, którzy mogliby nam pomóc.

I to powinno dopełnić twojego zrozumienia wielkiej tragedii, którą wyjaśniłem. Za każdym razem, gdy ci, którzy desperacko mają nadzieję na wyleczenie, słyszą od znanych paraplegików takie rzeczy jak "Nigdy nie czułem się niepełnosprawny", ich nadzieja trochę umiera, ponieważ świat musi poznać prawdę, zanim cokolwiek się wydarzy. Nasze wołanie brzmi: "Pomocy! Pomocy, proszę! Czy nie widzicie, że to koszmar? Czy nikt nie słucha? To straszne. Pomocy! Wylecz nas!" Ale zamiast postrzegać sytuację jako najgorszy z kryzysów, słyszymy: "Nie jest tak źle. Spójrz na tego faceta. Jest paraplegikiem i jest szczęśliwy. Gra w tenisa. Ty też musisz znaleźć sposób, by być szczęśliwym".

Powtórzę to jeszcze raz, ponieważ chcę, by było to jasne. Osoby niepełnosprawne są zmuszone do prezentowania pewnych postaw, ponieważ pomaga im to zaspokoić głęboko ludzkie, bardzo uzasadnione potrzeby, takie jak miłość, wsparcie i akceptacja innych ludzi. Ale w ten sposób pozwalają światu postrzegać paraplegię i ogólnie urazy rdzenia kręgowego jako coś innego niż straszne, niewyobrażalnie koszmarne urazy, które niszczą i głęboko obniżają jakość życia setek tysięcy ludzi. A kiedy świat nie postrzega sytuacji jako nagłej, nie reaguje tak, jak by zareagował, gdyby znał prawdę. Na tym polega tragedia i dlatego prawda jest tutaj ważna i cenna. I właśnie dlatego, mimo że to, co piszę, jest pod wieloma względami strasznie nieatrakcyjne, jest warte dziesięć tysięcy razy więcej niż wszystkie kłamstwa na świecie.

Kobiety patrzą teraz na mnie bardziej jak na "słodkiego". Jestem jak szczeniak. Ale wciąż pamiętam sposób, w jaki na mnie patrzyły. Dobrze dogadywałem się z dziewczynami i wiele z nich mnie lubiło. Widziałem w ich oczach, jak bardzo mnie pragnęły. Patrzyły mi w oczy lub wykonywały gesty swoim ciałem, które mówiły: "Możesz mnie mieć, jeśli chcesz". To było niesamowicie wspaniałe uczucie. Uwielbiałem być obiektem ich intensywnego pożądania. Uwielbiałem popisywać się swoją siłą fizyczną i umiejętnościami oraz imponować im. Może brzmi to próżnie, ale każdy to przecież rozumie! Teraz tylko obserwuję, jak kobiety patrzą na tych wszystkich młodych, silnych mężczyzn, którzy są na drodze do dostatniej przyszłości. Widzę w ich oczach to samo spojrzenie, które kiedyś było skierowane do mnie. Już tak na mnie nie patrzą. Nie widzę już tego adorującego, pełnego nadziei i pożądania spojrzenia w ich oczach. Nasuwa mi się tutaj myśl, która często towarzyszy mi podczas pisania tej książki i jest ona bolesna, że moje wysiłki, by wyrazić swoje uczucia, są po prostu beznadziejne. Nie sądzę, by była to do końca prawda, ale mimo wszystko jest to męcząca myśl, przez którą często muszę się przedzierać. Staram się mówić precyzyjnie, abyś mnie zrozumiał, ale czuję, że w ten sposób odbieram część mocy temu, co próbuję przekazać. Moja seksualność przepadła! Jestem zniewieściały, wykastrowany, bezpłodny. Fizyczność mojego seksualnego ja, moja moc, moja siła, moja męskość, zniknęły! Zniknęły! Z pięknego, energicznego, silnego mężczyzny stałem się absolutnym monstrum. Groteskową, ohydną aborcją.

Edit
Pub: 29 Jan 2024 13:44 UTC
Views: 42